błądzący

niedziela, 4 grudnia 2016

"odurza mnie moc słów, przemilczanych w ciągu dnia."


Kiedyś potrafiliśmy rozmawiać godzinami. Teraz przeraża nas każde słowo,które możemy usłyszeć od tej drugiej osoby. Boimy się tego,że z naszych ust padną słowa,które nie powinny zostać wypowiedziane. Ty boisz się bardziej,bo to ja jestem tykającą bombą,która jeszcze nie wybuchła.
-Bartek nie chcę tak żyć. Nie możemy tak żyć.- chwytam twoją dłoń
-To jest mój wina. Ten cały wypadek. Śmierć Antosia. To moja wina. To wszystko moja wina . - mówisz zrozpaczonym głosem
Właśnie teraz zdaję sobie sprawę,że nie mogę się poddać. Bo wciąż jesteś mężczyzną mojego życia.
-Bartuś to nie jest Twoja wina. -szepczę Ci do ucha
-Nela ja wiem ,że kłamiesz. To przeze mnie straciliśmy nasze dziecko. - wstajesz,ubierasz kurtkę
Wychodzisz ,trzaskając drzwiami.
Nie pozwolę Ci na to. Biegnę za Tobą. Bo nie mogę pozwolić na to,że odejdziesz. Nie stracę mojej ostatniej miłości.
-Nie możesz mi uciec Bartek. Nie możesz rozumiesz?Nie pozwolę Ci na to. -krzyczę
Rozpaczliwie błagam o to ,abyś został. Pozwalasz mi do siebie podejść.
-Wróć proszę. Antosia nie możemy już odzyskać,ale możemy odzyskać siebie rozumiesz? Nie możesz odejść. Nie możesz zniknąć,bo ja po prostu tego nie wytrzymam. Nie wytrzymam bez Ciebie. Nie damy bez siebie rady Bartek. Ja nie dam rady. - kruszę się
Po raz pierwszy od naszej straty przytulasz mnie tak jak dawniej.
-Przepraszam Cię za to,że w ogóle pozwoliłam Ci pomyśleć,że to Twoja wina . Bartek przejdźmy przez to razem. - mówię i ściskam Twoją dłoń
-To nie jest Twoja wina. - szepczę
A Ty rozklejasz się jeszcze bardziej.
-Kocham Cię Nela. Wracajmy do domu. - chwytasz moją dłoń
Chyba właśnie Cię odnalazłam. 

Dziękuję. 
Wasza lukrecja.